Nie wiem jak Wy, ale ja osobiście bardzo lubię jesień. Tak na prawdę jestem osobą, która kocha każdą porę roku, z tego względu, że każda z nich niesie ze sobą coś innego, oferuje nam coś innego. Jesień uwielbiam za kolorowe liście, które pachną i szeleszczą gdy wybieramy się na spacery. Za grzybobrania i długie wędrówki po lasach. Za kasztany i dynie, które dają wspaniały klimat w domu. No i za długie chłodne wieczory podczas których nie mam wyrzutów sumienia, gdy wchodzę pod ciepły koc z dobrą książką i kubkiem gorącej herbaty z cytryną a w tle majaczy przyjemny blask pachnącej świecy. Dziś więc przychodzę z jednym z takich umilaczy, może nie stricte jesiennym (zapach nie ma grama korzennego aromatu), ale mimo wszystko wartym odpalenia nawet w tym okresie :) A będzie mowa o zapachu Goose Creek - Rainbow Sugar (limitka na 2018 rok).
Na początku powinnam się Wam do czegoś przyznać. Praktycznie każdą ze świec staram się fotografować gdy jest jej możliwie jak najwięcej. Zazwyczaj fotografuję ją świeżo po zakupie, ew po pierwszym paleniu gdy wosku jest nadal bardzo dużo. Sami rozumiecie - taka świeca na zdjęciach jest zdecydowanie przyjemniejsza dla oka, zdjęcia są wtedy takie jakieś pełniejsze... Jednakże nie oznacza to, że takie świece nie są u mnie palone ;) Tu akurat fotografowałam świecę, którą odpaliłam może max 2 razy. W tym momencie wosku jest na tyle mało, że zaczynam myśleć o kolejnym słoju. I wiecie co? Zapach jest tak fantastyczny, że zaraziłam tym zapachem kilka osób. Obok tego aromatu nie da się przejść obojętnie. Wiem co mówię - ten egzemplarz palę najczęściej będąc w pracy. Wierzcie mi - każdy kto trafił na tę świecę pytał co to za fantastyczny zapach i gdzie można go zakupić ;) Więc śpieszę z recenzją!
Markę Goose Creek mimo iż znałam, jakoś nie miałam okazji poznać jej swoim nosem. Widziałam w sklepach duże słoje, jednak nie kusiło mnie żeby je zakupić. Co za błąd... ;) Postanowiłam to zmienić i na swoje urodziny sprawiłam sobie prezent - kupiłam 3 różne świece i dwa woski. Pomyślałam, że to będzie fajna opcja do poznania zapachów i możliwości 3 różnych świec. No i przepadłam... Jeśli mam być szczera, z całą miłością do Yankee Candle, marka Goose Creek bije moje ukochane Yankee na głowę. Podstawową różnicą tych dwóch świec są knoty - to rzuca się jako pierwsze w oczy. Gąski (bo tak potocznie nazywane są Goose Creek'i) mają 2 knoty, które ułatwiają palenie (świeca pali się równo, szybciej osiągamy basen i co istotne - zapach jest szybciej wyczuwalny) przy czym Yankee posiadając 1 knot często tunelują (zwłaszcza gdy o nie nie dbamy - nie nakładamy Illumy, stawiamy świeczkę w nieodpowiednim miejscu...). Druga różnica którą tym razem czuć, to zapach. Ostatnio Yankee płata nam figle - świece są nierówno naolejkowane. Co się z tym wiąże? Na przykład fakt, że możecie trafić na tzw. znicz - czyli świecę która pachnie (przy "dobrych wiatrach") tylko gdy nad nią staniecie... :( A gąski? Czuć baaaardzo mocno! Mogę podpisać się rękoma i nogami (gdybym tylko potrafiła!) że dwuknotowce takie jak Gąski są zdecydowanie lepszym rozwiązaniem gdy zaczyna się przygodę ze świecami lub gdy pragniemy zarazić kogoś naszą miłością a wolelibyśmy, żeby świeca za ponad stówkę nie trafiła do kosza z powodu złego użytkowania. Tak sobie myślę, że chyba zrobię wpis (albo film) o różnicach między świecami, o ich plusach i minusach. A jest o czym gadać, na prawdę!
"Słodkie, owocowe i puszyste chmurki bajecznej waty cukrowej."
Nuty głowy: mrożone truskawki, chłodna cytryna
Nuty serca: soczyste maliny, różowe pomelo
Nuty bazy: wata cukrowa, wanilia
MOC: 10/10 (KILLER!!!!)
Waga: 680g
Czas palenia: do 150h
Kupiona: MARKOWE ŚWIECE
Nie będę oszukiwać, że czytałam opinię i recenzje o świecy i dlatego się na nią skusiłam. Zresztą chyba mnie już trochę znacie i wiecie że nie wciskam Wam kitu ;) Tę świecę kupiłam totalnie w ciemno. Zobaczyłam piękny kolor, uroczą etykietę i całkiem przyjemną nazwę. Dodatkowo słoik do złudzenia przypominający mi Yankee. Nuty zapachowe, które widziałam na stronie Markowe Świece tylko utwierdziły mnie w przekonaniu, że to może być miłość. I tak też się stało.
Mój nos wyczuwa w tej świecy dużą ilość truskawek, przełamanych słodką watą cukrową i świeżością cytrusów. Przypomina mi trochę soczysty owocowy sorbet, gdzie główną rolę grają truskawki ze słodkimi jak wata cukrowa dodatkami. Zapach iście letni! A jednak palę go jesienią... ;) Ten zapach jest tak piękny, soczysty, ciepły i świeży za razem, że według mnie idealnie pasuje na wieczór pod kocykiem.
Z racji swojej mocy (oj, to jest dopiero killer!) ciężko było mi palić ten zapach przy dużych upałach (w tak małym mieszkaniu jak moje) - mimo swojej świeżej i owocowej nuty był dla mnie za ciężki, w połączeniu z nagrzanym do ponad 30 stopni powietrzem przyprawiał mnie o ból głowy.
Należę do osób, które świece (i woski rzecz jasna!) palą praktycznie cały czas. Także zapachy oprócz zacisza domowego trafiają również ze mną do pracy, gdzie umilam czas klientom. I to właśnie ten zapach najczęściej jeździł ze mną do pracy. Klienci byli nim zachwyceni - przecierali oczy ze zdumienia, że świeca zapachowa może być tak mocno wyczuwalna na tak ogromnych powierzchniach. Za każdym razem dostawałam pytanie "a co to za świeca? gdzie mogę ją kupić? czy mogę zrobić zdjęcie etykiety?" - to chyba najlepszy dowód na to, że świeca jest fantastyczna. Nie było osoby, która zareagowałaby na nią w sposób negatywny. I co zabawne - stali klienci w mojej pracy widząc że palę coś innego pytali "a co z tą fantastyczną fioletową świecą? Ona była taka piękna!".
Pisząc tę recenzję rozkoszuję się tym zapachem. Mogę z ręką na sercu stwierdzić, że gdy okaże się że ta świeca będzie miała zniknąć ze sklepowych półek (a niestety jest to limitka) - robię zapas. I mówię szczerze - Kocham ten zapach.
Świece z jakich firm goszczą u Was najczęściej? Macie jakiś zapach, który palilibyście cały czas?
Kocham Goose Creek i znaczna część mojej kolekcji właśnie składa się z ich zapachów :)
OdpowiedzUsuńJa osobiście uwielbiam slodkie aromaty ,tak więc gdy widzę etykietę wanilii czy cynamonu albo truskawki od razu kupuje.😊
OdpowiedzUsuńTak jak wspomniałam zawsze najpierw patrze na etykietę, a później na zapach☺
Tą pewnie bym musiała powąchac ale i tak bym kupiła 😉
Pozdrawiam
Lili
Markę miałam okazję poznać, ale tego zapachu nie znam. Twój wpis bardzo mnie zachęcił poznaniem tego zapaszku :)
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa zapachu " na żywo " :-) Uwielbiam te swieczki
OdpowiedzUsuńwygląda już obłędnie! :) jestem zakochana w fiolecie więc uważam że wszystko co fioletowe musi być piękne, w tym przypadku na pewno zapach też jest obłędny haha :) Kochana pozwól że zostanę z Tobą na dłużej i zaobserwuję bo przeglądnęłam kilka Twoich postów i bardzo przypadły mi do gustu :*
OdpowiedzUsuń